Jutro Dzień Myśli Braterskiej - wszyscy harcerscy znajomi ustawiają na Facebooku jakieś fajne branżowe zdjęcia profilowe, i tak w poszukiwaniu jakiegoś korzystnego dla siebie, uruchomiłem dysk zewnętrzny, a tam... masa zdjęć, które nie widziały jeszcze światła dziennego, i związanych z nimi historii!
Umówmy się - te wakacje, jeśli chodzi o stawianie sobie wyzwań, nie były dla mnie tak owocne jak poprzednie, ale... nie mogę przecież spisać ich na straty!
Część 1. Anatomii zimy będzie więc o lecie - o naszej wyprawie rowerowej. Jej trasę prześledzić można tutaj:
- https://www.endomondo.com/workouts/394030969/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030943/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030912/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030886/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030868/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030819/4068443
- https://www.endomondo.com/workouts/394030787/4068443
Było nas trzech: Marcin, ja i Dominik:
Z Dominikiem znam się od przysłowiowego gówniarza, bo jeszcze sprzed pierwszej podstawówki. Potem 9 lat w jednej klasie, 3 w jednym liceum, i tak jakoś - do dzisiaj.
Marcina poznałem natomiast półtora roku temu, na wyprawie rowerowej nad morzem, i to dzięki osobom, z którymi raczej się już nie kumplujemy. I tak jakoś zgrały się te nasze głupie charaktery, że lubimy się, śmiejemy się z tych samych głupich rzeczy, i mimo tego, że zupełnie inni - utrzymujemy cały czas kontakt.
Ale! O wyprawie. Zaczęliśmy od Gorlic, i podziwiając Beskid Niski, z międzylądowaniem (między-kąpaniem?) w Klimkówce dojechaliśmy do Wysowej na pierwszy nocleg. Nigdy nie zapomnę nawałnicy, jaka się przetoczyła wtedy nad nami w nocy...
Drugiego dnia przekroczyliśmy polsko-słowacką granicę i, pokonując kolejne pi... piękne górki, udaliśmy się w stronę jeziora Domasza.
Niestety - tego dnia pogoda zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem...
Na dodatek opona w rowerze Marcina co chwilę płatała nam figle, i średnio dwa razy dziennie musieliśmy zatrzymywać się i poświęcać jej czas, co wyglądało mniej więcej tak:
Jak się o tym teraz myśli, to człowiek tylko się śmieje, ale wtedy... Krew nas zalewała. Pamiętam, że jadąc, powtarzałem sobie: Nigdy więcej! A teraz? Już tęsknię za jazdą i nie mogę doczekać się nadchodzącego wiosennego sezonu! Zresztą - te miny mówią przecież, że nie było chyba aż tak źle?
Na Słowacji zatrzymywaliśmy się na kempingu nad Domaszą, potem gdzieś w okolicach Lenartowa na prywatnej posesji przy restauracji, w której jedliśmy kolację, a potem, już w Polsce, w Czorsztynie, gdzie udało nam się skorzystać z promocji na prysznic. :)
W przedsięwzięciach takich, choćby tak amatorskich jak ta wyprawa, wszystkie trudy zawsze wynagradzają widoki. Większość poniższych zdjęć to, z tego, co pamiętam, dzieło Dominika, któremu - muszę to przyznać - dobrej ręki do zdjęć odmówić nie można!
Generalnie teren do jazdy wybraliśmy sobie o wiele trudniejszy, niż rok wcześniej - ciągłe podjazdy dawały się we znaki. Ostatecznie jednak dobrnęliśmy do końca, który - to trzeba przyznać - nastąpił nieco wcześniej, niż założyłem. Pierwotnie chciałem, żeby wyprawa trwała 10 dni i kończyła się na Śląsku Cieszyńskim (a konkretnie - w Cieszynie właśnie), ale ciągłe usterki, niska liczebność grupy, mój zbliżający się egzamin poprawkowy z fizjologii i momentami niekoniecznie najwyższe morale przesądziły o wcześniejszym zakończeniu. I tak z Nowego Targu Marcin pojechał do Warszawy, a my z Dominikiem - do Gorlic.
A dziś? Dzisiaj przyjechali do mnie na Śląsk rodzice, bo od środy jest tu ze mną mój brat, Miłosz. I tak sobie jeździmy tu i tam. :) Zdaję sobie sprawę, że to co teraz opisuję może być dla kogoś śmieszną błahostką, bo nie są to wielkie podróże, ale... Tak krawiec kraje, jak mu materii staje - to raz. Na wielkie podróże jeszcze przyjdzie czas - to dwa. I tak jest fajnie - to trzy, a może nawet przede wszystkim? :)
A oto fragment z Kodeksu Wędrowniczego:
Wędrownik - stale uprawia wędrówki, wędruje w zimie, w lecie, na wsi, w mieście, tropi miejsca, gdzie może być pożyteczny. Drogę jego wędrówki wyznaczają wartości zawarte w Prawie i Przyrzeczeniu Harcerskim.
W tym coś jest, i jak się tego bakcyla złapie, to już to potem w człowieku siedzi.
Tak... Chyba tym harcerskim akcentem przyjdzie mi zakończyć, i z okazji zbliżającego się, jutrzejszego Dnia Myśli Braterskiej, życzyć wszystkiego dobrego wszystkim - tak harcerzom, jak i nie-harcerzom, ex-harcerzom i wszystkim innym! :)
Do napisania - bo skoro jest 1. część, to wypadałoby napisać i drugą! :)